Jest deszczowy jesienny wieczór. Deszcz bębni w szybę okna, na zewnątrz panuje ponura późno-październikowa aura, ale w moim pokoju króluje pogodna i ciepła atmosfera. To za sprawą uśmiechniętego gościa pierwszego wywiadu na Karography – Agnieszki Waligóry, dietetyka klinicznego, założycielki gabinetu dietetycznego CalorEAT.

Od samego początku chcę zaznaczyć, że z Agnieszką łączą nas więzy przede wszystkim rodzinne, bo jest żoną mojego brata. Ten fakt nie jest oczywiście jedynym powodem, dla którego uważam Agę za osobę fascynującą i reprezentującą profil człowieka, który bierze życie w swoje ręce. Agnieszka zaraz po skończeniu studiów założyła własną działalność gospodarczą – a było to – kiedy dokładnie?

Agnieszka: 12 września 2017 roku. Tydzień po obronie pracy magisterskiej poszłam do Urzędu Pracy w Świdnicy i zaczęłam starać się o dofinansowanie na start działalności.

K: Czyli minęły już ponad 3 lata. Osoby, które zastanawiają się nad założeniem swojej firmy, są zapewne bardzo ciekawe, jak wyglądała Twoja przedsiębiorcza podróż.

Agnieszka: Od zawsze interesowałam się chemią i biologią. W liceum długo zastanawiałam się, jaką wybrać ścieżkę zawodową. Możliwości było bardzo dużo, ale w rezultacie zdecydowałam się na dietetykę. Kierunek ten zawierał dużo elementów zarówno biologii, jak i chemii oraz był dostępny na uczelni medycznej, co też było dla mnie ważne.

W rezultacie wybór trochę przez przypadek padł na dietetykę, bo jeszcze zastanawiałam się nad biotechnologią na Politechnice Wrocławskiej. Jednak teraz uważam, że była to naprawdę bardzo dobra decyzja. Wydaje mi się, że gdybym podjęła inną, to bym jej teraz żałowała.

K: A dlaczego zdecydowałaś się na rozpoczęcie własnej działalności zamiast zatrudnienie się w firmie?

Agnieszka: To właściwie było już na ostatnim roku studiów.

Wiedziałam, że moim celem jest otworzyć własny gabinet dietetyczny – choćby nie wiem co!

Już pod koniec studiów zdałam sobie sprawę, że z pracą dietetyka może być ciężko, więc czułam, że otwarcie czegoś swojego to będzie dobra droga.

Miałam też różnego rodzaju propozycje franczyz gabinetów dietetycznych, jednak ja od samego początku chciałam decydować, co będę robić, jak i kiedy (w modelu franczyz było bardzo dużo rzeczy narzucanych). Także tutaj sporo przeważyło, że sama chciałam decydować o swoim (zawodowym) losie.

K: Jak wyglądała część biurokratyczna, administracyjna? Czy miałaś wsparcie w formie dostępnych publicznie materiałów lub szkoleń, czy raczej wszystkiego musiałaś się dowiedzieć i ogarnąć zupełnie sama?

Agnieszka: Teraz mogę powiedzieć, że nie było tak źle. Natomiast wtedy, w 2017 r., był to dla mnie dość trudny czas. Zaczęłam zajmować się biurokracją. Wszystko robiłam sama, bo nie było żadnej pomocy. Trzeba było być bardzo samodzielnym i dowiadywać się wszystkiego na własną rękę. Przez cały proces administracyjny przebrnęłam w rezultacie w około 2 miesiące.

K: Co pomogło Ci przetrwać trudności związane z początkową biurokracją i ogarnianiem administracji w obliczu braku pomocy z zewnątrz?

Agnieszka: To, że bardzo chciałam osiągnąć swój cel, jakim było otwarcie własnej działalności. Ja, jak sobie coś wymyślę, to choćbym miała siedzieć dniami i nocami, będę do tego dążyć.

Planowałam i marzyłam o tym zresztą już od czasów studiów – a perspektywa spełnienia tego marzenia dawała mi determinację i siłę, aby iść do przodu.

K: Co z Twojej perspektywy było najwiekszym wyzwaniem w trakcie prowadzenia swojej działalości albo do teraz sprawia Ci trudność?

Agnieszka: Pierwszy minus: jestem w pracy 24 godziny na dobę. Zawsze mam na końcu głow myśl, żeby odpisać na wiadomość od pacjenta zaraz po tym, jak ją dostanę. Czasami pracuję od rana do wieczora.

Ale z drugiej strony jest tak, że jeśli potrzebuję dnia wolnego, to nie muszę się nikomu tłumaczyć ani nikogo prosić. Ustawiam spotkania i terminy tak, aby mieć wolne dokładnie w ten dzień, kiedy tego chcę i potrzebuję.

K: Czego się nauczyłaś dzięki tym wszystkim wyzwaniom lub po prostu dzięki doświadczeniu prowadzenia swojej firmy?

Agnieszka: Przede wszystkim cierpliwości. Na początku działalności myślałam, że od razu będę robiła nie wiadomo co i miała dużo pracy. A prawda jest taka, że trzeba sobie na to najpierw zapracować.

Rodzice powtarzali mi, że wszystko jest kwestią czasu i muszę się uzbroić w cierpliwość. To oczywiście była prawda, bo po około 2 latach (tych „magicznych” 2 latach) jestem faktycznie na takim etapie ze zleceniami, że się o nie w ogóle nie martwię. Ale przez pierwsze 2 lata było różnie, bo bywały okresy, kiedy miałam bardzo mało pacjentów, a potem tak, że nagle ich przybywało w nadmiarze.

Ważne jest więc, aby nauczyć się organizacji pracy, czyli że w momencie, gdy jest pacjentów mniej to znajdujemy sobie coś innego, aby to zaowocowało w przyszłości dla gabinetu.

K: A co sprawia Ci największą radość?

Agnieszka: Sukcesy moich podopiecznych albo ich łzy szczęścia (ja często wtedy z nimi płaczę). Jak mi dziękują i mówią, że pomogłam im zmienić swoje życie, wpłynęłam na nich w pozytywny sposób i potrafiłam zmotywować do poprawy. Jest to dla mnie ważne także dlatego, że chodzi tu o zmiany pod względem zdrowotnym.

Często też słyszę od moich podopiecznych, że pomoc dla nich samych oznacza pomoc dla całej ich rodziny, bo wszyscy zmienili nawyki żywieniowe albo zaczęli inaczej patrzeć na swój sposób żywienia. Kolejne wspaniałe i motywujące sytuacje zdarzają się, kiedy poprawiają się wyniki badań moich pacjentów. Cieszę się, bo wiem, że wpłynęła na to ułożona przeze mnie dieta.

K: Czy możesz podzielić się jedną z historii, która szczególnie zapadła Ci w pamięć, jeśli chodzi o sukcesy Twoich podopiecznych?

Agnieszka: Szczególne jeden Pan, który jest kierowcą tira. Odżywianie tego Pana głównie opierało się na hot dogach, kawie z dużą ilością cukru, napojach energetyzujących… Krótko mówiąc, nie była to zdrowa dieta.

Dużo osób mówiło temu Panu, że przy jego trybie pracy i stylu życia nie będzie miał możliwości przygotowywania posiłków. Twierdzili, że na pewno się nie uda. Jednak pomimo wszystkiego udało mi się znaleźć rozwiązania i pomóc mu zmienić nawyki żywieniowe. W rezultacie schudł 26 kg! Spotkałam go po 11 miesiącach (wcześniej mieliśmy główie konsultacje telefoniczne) i nawet go nie rozpoznałam; tak bardzo się zmienił i schudł.

Wiec dla mnie to było takie motywujące, że ja nawet nie poznałam Pana 😊 Oraz to, jak mi powiedział, że tak skutecznie zmienił nawyki żywieniowe, że do niczego niezdrowego go nie ciągnie, bo już się do zdrowej diety przyzwyczaił i to jest jego nowy styl życia.

K: Historia wspaniała, gratuluję! Co byś poradziła osobom, które niedługo kończą studia i zastanawiają się, tak jak Ty kiedyś, nad rozpoczęciem własnej działalności?

Agnieszka: Pierwsza rzecz to na pewno się nie poddawać. Może to jest trochę banalne, ale tak naprawdę kluczowe.

Po drugie, żeby dużo pracować; to jest ważne zwłaszcza na początku.

Kolejna rada: miej dobry kontakt z ludźmi. Pojawiaj się w różnych miejsach, na imprezach, konferencjach, spotkaniach. Im mamy większy kontakt z ludźmi, tym więcej osób o nas słyszy, a my budujemy własną markę.

Podsumowując: dobry kontakt z ludźmi, dużo pracy, ale przede wszystkim determinacja i dążenie do celu.


Jeśli zainteresowała Cię historia Agnieszki lub szukasz usług poleconego dietetyka, zajrzyj na stronę www, Facebook’a i Instagrama CalorEAT.

Po więcej wywiadów z inspirującymi osobami, które biorą życie w swoje ręce, zapraszam do śledzenia kategorii Wywiady i Historie.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *